Odkąd pamięta – zakochana w przyrodzie. We wczesnej młodości prenumerująca czasopismo „Kocham zwierzęta” z przekonaniem o tym, że zostanie weterynarzem aż do czasu ujrzenia lateksowej rękawiczki długości całej ręki do przeprowadzania badań i uświadomienia sobie, że weterynarz nie tylko leczy słodkie pieski, kotki i chomiczki.
Oprócz chęci zostania weterynarzem od zawsze były w niej dwa inne pragnienia – pracy w laboratorium i pracy przy tablicy. Raz wyobrażała sobie, jak gdzieś w tajnym laboratorium dokonuje przełomowych odkryć, innym razem jak wśród uczniów, niczym aktor na scenie w anturażu probówek, zlewek, szkieletów, mikroskopu, układu okresowego pierwiastków, omawia i tłumaczy prawidła rządzące światem, budząc zachwyt nad otaczającą nas rzeczywistością zbudowaną z atomów. I co wybrać? Matura z chemii i biologii – to było pewne, ale co dalej? Postanowiła z niczego nie rezygnować, więc ukończyła biotechnologię, a także chemię z nauczaniem biologii, chcąc jeszcze bardziej zgłębić naturę, również leśnictwo. Oba marzenia udało się zrealizować, to znaczy prowadzić własne badania naukowe i przekazywać wiedzę. Z tych dwóch doświadczeń to drugie dawało większą satysfakcję, więc dziś Kasia w głównej mierze poświęca się edukacji.
Na co dzień towarzyszy jej dewiza „Ten się uczy najwięcej, kto uczy innych”. Uczenie jest dla niej ciągłą przygodą z dwóch najważniejszych powodów: pierwszy jest taki, że sama dowiaduje się nowych, zaskakujących rzeczy i nieustannie się uczy, a drugi to radość i satysfakcja z tego, że uczeń zrozumiał dane zagadnienie, osiągnął wysoki wynik na egzaminie, dostał się na wymarzone studia, a co najważniejsze – prawdziwie polubił chemię i naukę.
Zafascynowana edukacją przeżyć, leśnymi szkołami i edukacją domową. Podziwiająca Marię Montessori, Janusza Korczaka i sir Kena Robinsona. Uwielbiająca obozy przyrodnicze, na których opowiada o kwasie mrówkowym, trzymając rękę w mrowisku, snując opowieści o najprostszych pierwiastkach, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo.